{phocagallery view=category|categoryid=1200|limitstart=0|limitcount=4|pluginlink=1}

Uczniowie uczący się języka kaszubskiego 17 listopada na warsztatach regionalnych "Zaborskie muzykowanie" w Chacie Kaszubskiej w Brusach – Jaglijach zgłębiali tajniki muzyki, pieśni i tańców roku obrzędowego na Zaborach. Mieli możliwość poznania kaszubskich pieśni związanych z obrzędami przyporządkowanymi do każdego miesiąca roku kalendarzowego oraz spróbowania własnych sił w grze na kaszubskich instrumentach ludowych. Diabelskie skrzypce, dawniej używane do odstraszania duchów w noc zaduszkową, a obecnie w każdej kaszubskiej kapeli używa się ich jako instrumentu perkusyjnego. Instrument ten znany był na całym Pomorzu. Na szczycie długiego kija osadzona jest straszna maska gbura, diabła, o rozwichrzonych włosach, wychodzących spod kapelusza, którego rondo przyozdabiają dzwoniące przy każdym ruchu blaszki i tak diabelskie skrzypce starczą za całą orkiestrę: dzwonią, grzechoczą, dźwięczą, stukają. Inny ciekawy instrument kaszubski jaki uczniowie mogli zobaczyć i usłyszeć to burczybas (mrëczk lub brómtop). Burczybas to beczułka, w której znajdują się włosy z końskiego ogona. Pociąganie włosia wilgotnymi palcami wydobywa z instrumentu "burczące" basowe dźwięki. Początkowo burczybas również służył do celów obrzędowych. Kolejnym interesującym instrumentem była bazuna, kaszubski instrument muzyczny dęty drewniany. Ma ona wydłużony, dość wąski kształt trąby. Wykonuje się ją z konarów lub nie mających rozgałęzień pni młodych drzew (olchy, brzozy, klonu, lipy, wierzby) o długości od 95 cm do 165 cm, ustnik natomiast z drewna sosnowego. Bazuna spełniała funkcję sygnalizacyjną (służyła do porozumiewania się pastuchów i rybaków jeziornych), magiczną i muzyczną. Dzieci śpiewały frantówki i wykonały tańce kaszubskie. Zabawa była przednia! Zajęcia prowadził Mirosław Stoltmann i Danuta Miszczyk.

A potem… warsztaty "Ogniste wafle"! Uczniowie poznali historię od placka do gofra, potem robili ciasto, oczywiście obowiązkowo z założonym fartuszkiem. Atrakcją było oczywiście przygotowanie i konsumowanie wafli. Jednak tym razem konsumpcja miała większą rangę. Jak nigdy dotąd rozgorzała walka… o serduszka wafli! O ich ilości decydowały odpowiedzi na zadawane pytania związane z historią wafli, bo najpierw była część teoretyczna. Walka była zaciekła. Stawką były przecież upieczone przez uczniów wafle. To oni sami ustalali, czy walczą o cały serduszkowy wafel czy tylko o jego część. No i stało się tak, że niektórzy ryzykowali i walczyli o całego wafla… i wygrywali. Byli też tacy, którzy walczyli tylko o jedno waflowe serce i przegrali. Walczyli z wiedzą o historii wafli skutecznie, aż zabrakło pytań. I tak w końcu wszyscy uczestnicy upiekli nie tylko jednego ale i po dwa wafle, skonsumowali je z cukrem pudrem lub konfiturami, posprzątali po sobie, bo jest to wpisane w całokształt warsztatów. Grupa była zdyscyplinowana, chętna i przede wszystkim wesoła, jak stwierdził prowadzący warsztaty p. Krzysztofowi Gradowski.

Ach, Kaszuby jak wy cudne!